wtorek, 19 maja 2015

8. Pan Domu...


... rzekł dziś do mnie:

                                            "pszczółko"

przy czym już mi zaczęło świtać, że pszczoła to przecież takie stworzonko bez talii, co to je paski dodatkowo pogrubiają. Ale potem było gorzej...

                                          "mój Guciu"

dodał.




Jestem tłusta.
Opasła. Wylewam się z odzieży, toczę się po parkiecie, rozlewam się na kanapie... 
Więc dieta. W sumie powinnam zrzucić jakieś 7 kilogramów - i mało, i dużo.
Na początek spróbuję rzucić chleb i zobaczę, jak mi pójdzie. Może mój gruby odwłok, w tęsknocie za pieczywem i w strachu przed kolejnymi ograniczeniami, skurczy się choć trochę?

("Ależ skarbie, wcale nie to miałem na myśli!" - taaaak... jasne :p będziesz miał Gucia :D )




czwartek, 14 maja 2015

7. ...

Bloga piszesz? O nas?!




Nie zdradzisz chyba naszych najgłębszych sekretów... 



Musisz mieć czas dla nas... micha, kuweta, micha, micha... mięso...



O mnie też...? To nie ja wykopałem dół...





Jestem na to za stary...




6. PRZEGLĄDAJĄC...

... z rana wiadomości z kraju i ze świata, trafiłam na taki news:


http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,17915339,Tragiczna_pomylka_w_szpitalu_na_Borowskiej__Pacjentowi.html


i natłok absurdalnych myśli mnie obezwładnił.


"We wtorek 12 maja w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ulicy Borowskiej 57-letniemu pacjentowi wycięto zdrową nerkę. Lekarz podczas usuwania guza nerki zamiast chorego narządu usunął zdrowy."



jakie to szczęście, że mamy jedynie po dwie nerki, dwa płuca i po parze kończyn! 



Zakładam też - być może naiwnie - że wobec ułańskiej fantazji wrocławskich speców od chirurgii wszelakiej, bezpieczne pozostają narządy występujące solo. Czy można pomylić żołądek z wyrostkiem, a wątrobę ze śledzioną?


Zadumałam się nad szansą przetrwania samotnego prącia (co za słowo) spoczywającego w bezpośredniej bliskości pary jąder... (biedactwa).




Wobec powyższego, sama przestaję się sobie dziwić, że na stół operacyjny mnie nie ciągnie.

Szpital na Borowskiej znam, choć na szczęście swego czasu odbiłam się od drzwi tamtejszego SOR-u. Los miał mnie w swej opiece. 



4. POGODA...

... pod mokrym psem, nie dziwota zatem, że MakCiputy emitują beztrosko smrodek wilgotnej sierści po spacerze.

Z satysfakcją odkryłam dziś w okolicy psiego legowiska pajęcze zwłoki. 

Ciput zaciekle stempluje wielonogi nosem, pozostawiając z pajęczych korpusów mokre plamy. Moja krew! Mój bohater!

Zniosę wszystko... żaby, jaszczurki, żuki, wszelkiego rodzaju skrzydlatości, zaskrońce, łyse ślimaki, ale pająki - NIE! Tępię z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy, nie zważając na utyskiwania Pana Domu. Pożyteczne? Niech sobie będą pożyteczne.. w lesie, czyli tuż za ogrodzeniem. Ja im się do chaty nie pakuję, proszę zatem uprzejmie o nie pakowanie się do mojej!

Co zatem można zrobić ze sobą pożytecznego, gdy świat moknie?
Przemyślałam i podłubałam w magicznym pudle z kolorowościami. 

A koty, jak to koty - śpią snem sprawiedliwego. Może to i niegłupie...







środa, 13 maja 2015

3. BURZOWO - W POPŁOCHU


Dziś w nocy nad naszą wsią zapanowała burza - bodaj pierwsza w życiu Popibomby. 
Sądząc po ich panicznej reakcji, Najwyższy zesłał burzę w jednym tylko celu - ukarania mejnkunów. Uznały być może, że gromy zesłano, by napiętnować kupę w wannie, tony żwirku usypanego poza kuwetą, zasmrodzone kawałki mięsiwa zakopane wśród obuwia, niepohamowane złodziejstwo i nocne bijatyki.

Prześcipnie ukryte przed efektami świetlnymi w garderobie, Popibomby knuły metody obrony przed niespodziewanym wrogiem. Uknuły, co następuje:

- uczynienie piekielnego hałasu szarpanymi wieszakami w celu zagłuszenia grzmotów
- maksymalne skupienie na spuszczeniu łomotu towarzyszowi niedoli

dodam, że plan ów wdrażały w życie o godzinie 2 w nocy, która to godzina zdaje się być porą kociego diabłowstąpienia.

Wszystko, co istotne w ich życiu (za wyjątkiem karmienia mięsem) dzieje się nocą. 
Namiętne grzebanie w kuwetach - ewidentnie z zamiarem przekopania się przez tworzywo, terakotę i strop, dzikie pogonie z wykorzystaniem całego dostępnego metrażu, eksplozje uczuć do siebie wzajemnie oraz do mua, szorowanie futer (no, jak chodzi o Popiego, jest to jedynie namiastka mycia, dla zachowania pozorów), wspinaczki, darcie roślin doniczkowych na strzępy i cała gama innych łotrostw.

Noc dopuszcza bezwstyd, kryje wszelki występek, odbiera mi możliwość jedynej sensownej, czyli natychmiastowej, reakcji. Zniszczenia jestem w stanie ocenić dopiero rano. A rano... obudzona przez natrętne kocie nosy, nie mam natchnienia, by szarpać się o zasady. 

Tym oto sposobem koty dorastają w zuchwalstwie i łobuzerii. Tak, tak, z kotami jak z dziećmi, wychowywać trza, a co posiane, to zbiorę... 



wtorek, 5 maja 2015

2. WSPOMNIENIE

Czy wiesz, Ptyniu mój, najmilszy mój, jak bardzo chciałabym dostać jeszcze jeden dzień z Tobą?

Jeden dzień...

Nie, nie żegnałabym Cię. Przecież wkrótce zobaczymy się, szkoda zatem czasu na pożegnania. To tylko mnie się dłuży, dla Ciebie to chwila...

Spacerowalibyśmy, jak kiedyś - dziś taka piękna wiosna, ciepły wiatr rozwiewa kocie ogony - rozwiewałby i Twój. Wtuliłabym nos między Twoje łopatki - tysiąc razy. Tysiąc razy ucałowałabym czoło. Wdychałabym Twój świeży, koci zapach: trawa i ściółka. Las.


Poznałbyś Popibomby - pewnie nie byłbyś zadowolony, bo jak to? Wszystko, co Twoje, nagle należy do innych kotów? Ptyniu, w moim sercu nadal bardzo jesteś... Ty wiesz :) zza TM zerkasz na stare śmieci i wiesz, jak boleśnie tęsknię.










1. MIELIŚMY Z Panem Domu...


... interesującą dyskusję jakiś czas temu. O tym, co po drugiej stronie, jeśli JEST.


Moje niebo znajduje się tuż, niedaleko, za Tęczowym Mostem - z Ptyniem i wszystkimi kochanymi futrami. Piekło zaś - to ja, wśród tłumu.

Jego niebo także czeka za TM, z garstką najbliższych, i tych kilka naszych ogonów, a piekło, to samotność.

Tymczasem cieszymy się ziemskim padołem, otoczeni miłością Ludzi z Naszego Rodu i futer.